
46

Przez lata silnik Unity cieszył się dobrą opinią wśród dużych i małych deweloperów dzięki swojej strukturze licencjonowania. Deweloperzy nie ponosili żadnych dodatkowych kosztów w zależności od tego, jak dobrze sprzedawała się gra. Zmieniło się to jednak w tym tygodniu, bowiem firma ogłosiła, że zacznie obciążać deweloperów opłatą po osiągnięciu pewnych progów instalacji ich gier, co - delikatnie rzecz ujmując - nie spodobało się twórcom.
Nowo wprowadzona opłata Unity Runtime Fee, która wejdzie w życie 1 stycznia 2024 roku, nałoży różne koszty za instalację w oparciu o różne poziomy subskrypcji Unity.
Co to zmienia? Bardzo dużo, bowiem do tej pory twórcy gier zarabiający mniej niż 100 tysięcy dolarów miesięcznie mogli całkowicie uniknąć opłat w warstwie Personal. Więksi deweloperzy, zarabiający miesięcznie co najmniej 200 tysięcy dolarów, płacili natomiast jedynie opłaty subskrypcyjne za dostęp do najnowszej, w pełni funkcjonalnej wersji edytora Unity w ramach poziomów Pro lub Enterprise.
To tylko niektóre z wielu opinii, jakie da się znaleźć w sieci. Twórcy nie rozumieją zarówno nowych opłat, jak i tego, jak są one wprowadzane. Będą oni musieli bowiem płacić za wszystkie stworzone gry, nawet te sprzed wprowadzenia opłat. Dostrzegają również potencjał do nadużyć i psot ze strony graczy. Mogliby oni przecież wielokrotnie instalować i usuwać gry, co sprawiłoby, że producent gry musiałby płacić za każdą nową instalację, nawet jeśli działaby się ona na jednym urządzeniu. Co gorsza, do statystyk mogłyby się liczyć również pirackie gry, za które deweloper nie otrzymał pieniędzy.
Unity wyjaśniło, że opłata będzie pobierana w oparciu o pierwszą instalację gry przez użytkownika na danym urządzeniu. Ma również pochylić się nad sprawą "piratów". Dema i gry sprzedawane w ramach akcji charatytatywnych nie będą podlegać opłatom. Nie wiadomo jednak, jak Unity zamierza sprawdzać, które instalacje to dema i takie właśnie akcje.
Opłaty za instalację mogą być szczególnie szkodliwe dla gier dystrybuowanych przy użyciu modeli biznesowych opartych na subskrypcji, takich jak Game Pass Microsoftu. "Another Crab's Treasure może pobrać 25 milionów subskrybentów Game Pass" - napisał w mediach społecznościowych deweloper Aggro Crab Games. "Jeśli choćby ułamek tych użytkowników zainstaluje naszą grę, Unity może pobrać opłatę, która znacznie obniży nasze dochody i zagrozi stabilności naszej działalności". Unity co prawda zapewniło, że w takich przypadkach koszty pokrywać będzie dystrybutor (czyli np. Microsoft), ale to nie uspokaja deweloperów.
Podobnie zresztą sytuacja ma się chociażby w przypadku twórców, których gry były rozdawane np. w Epic Game Store za darmo. "Hej Unity, nasza gra The Fall była w [Epic Games Store] jako darmowa gra - z przyjemnością sprzedałem im prawa za grosze, a gra została zainstalowana około 7 milionów razy" - napisał Over the Moon Games w mediach społecznościowych. "Jak proponujesz, by to zadziałało? Byłbym ci winien więcej pieniędzy niż zarobiłem w życiu". Niektórzy deweloperzy posuwają się tak daleko, że zachęcają graczy do nieinstalowania ich gier w świetle nowej opłaty.
W poście, który miał wyjaśnić całą sytuację, Unity stwierdziło, że "zdecydowana większość użytkowników Unity Editor obecnie nic nie płaci i ta zmiana nie będzie miała na nich wpływu" oraz że "deweloperzy, którzy zostaną dotknięci opłatami, to generalnie ci, którzy mają udane gry i generują przychody znacznie powyżej progów, które przedstawiliśmy na naszym blogu". Firma stwierdziła również, że "szuka sposobów na zmniejszenie wpływu na deweloperów" i że twórcy korzystający z reklam Unity w grze lub usług w chmurze mogą "skontaktować się z nimi w celu omówienia zniżek". Czy fala krytyki sprawi, że Unity wycofa się rakiem z proponowanych zmian po to, aby ratować swoją nadszarpniętą pozycję?